Postanowienia noworoczne zwykle okazują się nieosiągalne, zbyt ambitne; często też ze zwykłego lenistwa nie zabieramy się do roboty.
A może tak małymi kroczkami? Wiele rzeczy zmieniło się u mnie w 2016 roku, ale czuje że ten zbliżający się rok będzie należał do mnie :) Może zbyt odważnie powiedziane? No, nie zamierzam wskakiwać na billboardy ;) Ale do rzeczy! Czytam składy produktów, które kupuję i odkładam na półkę każdy, który budzi we mnie wątpliwości (to się akurat zaczęło od włosomaniactwa, które wręcz zmusiło mnie do czytania składów kosmetyków; przewrotnie, okazało się, że te tańsze kosmetyki mają czasem lepszy skład niż te luksusowe). Do tej pory tyczyło się to produktów chemicznych i kosmetycznych i tylko pod względem użyteczności, jakości i ceny, a teraz chcę zwrócić uwagę na inną ważną kwestię: na zwierzęta. W kwestii kosmetycznej. Każdy kolejny kosmetyk, który kupię sprawdzę pod względem testowania na zwierzętach; znaczek cruelty free poszukiwany. To samo dotyczy chemii u mnie w domu. Kosmetyki pochodzenia roślinnego są rewelacyjne; studiowałam ziołolecznictwo, czas to wykorzystać na całego. W kwestii żywnościowej. Zauważyłam, że od jakiegoś czasu łatwiej mi dbać o jedzenie zdrowych rzeczy i częściej sięgam po coś droższego, jeśli tylko mogę, jeśli wiem, że jest lepszej jakości. Zauważyłam też, że przestało mi smakować mięso w takim stopniu, w jakim zawsze mi smakowało; jeszcze do niedawna jedną z moich ulubionych potraw był tatar. Zawsze gdzieś w podświadomości wiedziałam, jak traktowane są zwierzęta hodowane na mięso, ale nie brałam tego do siebie(!). Widzę, że panuje moda na wegetarianizm i weganizm, ale na mnie moda nigdy nie miała dużego wpływu. Może podświadomie trochę? W każdym razie zawsze kierowałam się tym, co mi się podoba, a nie tym co podoba się wszystkim innym. Dotarło do mnie jednak okrucieństwo, jakie towarzyszy moim przyjemnościom w jedzeniu mięsa... Postanowiłam sobie na razie, że odstawię nabiał za wyjątkiem jajek, z których na razie nie jestem w stanie zrezygnować ale staram się je kupować z wiadomych źródeł. Zrezygnuję również z wołowiny i wieprzowiny – stopniowo! Ale do końca roku mam taki plan, że nie będę już tego jadła. Wszystko małymi kroczkami. Każdy musi żyć i działać według siebie – zmuszona NIGDY nie przestałabym jeść mięsa. Czasem jednak potrzebna jest osoba, która motywuje; MOTYWUJE, nie PRZEKONUJE. To ogromna różnica. I ja miałam szczęście trafić w życiu na kilka takich osób. Kolejny raz przekonałam się, że czasem potrzebny jest porządny bodziec do działania. Około roku 2005 spotkałam osobę, która pokazała mi sfery, o których nie miałam pojęcia; moja wyobraźnia dzięki temu ogromnie się rozwinęła, mimo tego, że zawsze była duża poczułam różnicę i cieszę się z tego do tej pory. W roku 2013 spotkałam drugą osobę, która przypomniała mi o tych ważnych rzeczach, doprecyzowała wszystko i dodatkowo wywróciła moje życie do góry nogami za co jestem wdzięczna; dziś jestem dzięki temu bardziej odpowiedzialna i myślę(!) dużo bardziej rozsądnie, ale jest to wciąż początek drogi. W roku 2016 poznałam trzecią osobę, która swoim trybem życia i osobowością obudziła we mnie świadomość tego, co dzieje się wokół mnie i ile jeszcze mogę zrobić dla otoczenia i dla siebie; począwszy od motywacji do spełnienia swoich marzeń pisarskich aż do ogarnięcia codziennej rutyny, która naprawdę nie musi być taka zła. Mimo ogromnych chęci i starań, aby liczyć tylko na siebie i tylko w sobie szukać wsparcia nie czuję, żeby korzystanie z czyjejś energii było moja porażką. Szczególnie, jeśli i ja dzielę się z nimi swoją energią. Dalej staram się przede wszystkim zaczynać od siebie, ale uświadomienie sobie, że są ludzie mi przychylni i tacy, którym i ja w jakiś sposób mogę pomóc niezwykle mnie uspokaja. Fajnie jest wiedzieć, co to wdzięczność. To wszystko nie znaczy, że stałam się aniołem ;) wręcz przeciwnie! Najbliżsi wiedzą, jak bardzo wredna potrafię być. Pracuję nad tym!
0 Komentarze
|