Urodziłam się w zimie. Tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku. Podobno byłam dzieckiem niezwykle wymagającym i głośnym. Noworodkiem, które ostatnie zabierano od mojej matki wieczorem i pierwszym ze wszystkich, które rano matki dostawały z powrotem. Nie zostało mi to jednak na długo. W okresie wczesnoszkolnym i aż do liceum byłam chorobliwie cicha i nieśmiała, co, o zgrozo, było przez wielu odbierane jako wyniosłość.
Niesłusznie.
W głowie roiło mi się milion pomysłów na minutę, kim by tu zostać w przyszłości. Co robić, żeby sprawiało mi to przyjemność. W planach miałam aktorstwo, ale szybko to zarzuciłam nie widząc sensu w udawaniu kogoś, kim się nie jest, nawet dla pieniędzy! Opcją, między innymi, było projektowanie mody, sklep ze skamielinami, krawiectwo, malarstwo i oczywiście pisarstwo. Miałam również epizod z wypalaniem obrazów w drewnie, ale trwało to krótko. W późniejszym czasie zaczęłam nawet robić świeczki, co z przyjemnością robię, w nielicznych wolnych chwilach, do dziś.
Wszystkie te rzeczy łączy jedno: jest to tworzenie czegoś nowego.
Tak. To właśnie o to mi chodziło całe życie. To naprawdę niezwykle uczucie, odkryć coś, co było z nami od najmłodszych lat. Ta potrzeba nauki nowych rzeczy była ze mną od zawsze i to dlatego, w pewnym momencie, jako dziecko, świetnie się czułam z młotkiem, deską i gwoździem, z uwielbieniem wpatrując się w swoje dzieła, żeby zaraz potem wziąć do ręki igłę z nitką i próbować uszyć cokolwiek dla kogokolwiek. Nie ważne jest, co z tego wychodziło. Ważne jest, że chciałam, robiłam to i czerpałam z tego ogromną radość. Tworzyłam coś swojego.
I tak właśnie jest z moim pisaniem. Tworzę coś, co mogę potem wziąć do ręki i powiedzieć, że to moje, że ja to napisałam.
Mogę zamknąć w słowach część tego, co mam w głowie i to jest dla mnie coś niesamowitego.
Niesłusznie.
W głowie roiło mi się milion pomysłów na minutę, kim by tu zostać w przyszłości. Co robić, żeby sprawiało mi to przyjemność. W planach miałam aktorstwo, ale szybko to zarzuciłam nie widząc sensu w udawaniu kogoś, kim się nie jest, nawet dla pieniędzy! Opcją, między innymi, było projektowanie mody, sklep ze skamielinami, krawiectwo, malarstwo i oczywiście pisarstwo. Miałam również epizod z wypalaniem obrazów w drewnie, ale trwało to krótko. W późniejszym czasie zaczęłam nawet robić świeczki, co z przyjemnością robię, w nielicznych wolnych chwilach, do dziś.
Wszystkie te rzeczy łączy jedno: jest to tworzenie czegoś nowego.
Tak. To właśnie o to mi chodziło całe życie. To naprawdę niezwykle uczucie, odkryć coś, co było z nami od najmłodszych lat. Ta potrzeba nauki nowych rzeczy była ze mną od zawsze i to dlatego, w pewnym momencie, jako dziecko, świetnie się czułam z młotkiem, deską i gwoździem, z uwielbieniem wpatrując się w swoje dzieła, żeby zaraz potem wziąć do ręki igłę z nitką i próbować uszyć cokolwiek dla kogokolwiek. Nie ważne jest, co z tego wychodziło. Ważne jest, że chciałam, robiłam to i czerpałam z tego ogromną radość. Tworzyłam coś swojego.
I tak właśnie jest z moim pisaniem. Tworzę coś, co mogę potem wziąć do ręki i powiedzieć, że to moje, że ja to napisałam.
Mogę zamknąć w słowach część tego, co mam w głowie i to jest dla mnie coś niesamowitego.